Nieoczywiste powody depresji – cz. 2

9 stycznia 2023

Autor: Marta Komorowska

 

Depresja z powodu braku połączenia

Ten rodzaj depresji wyrasta z poczucia braku przynależności do jakiejś większej grupy osób, rodziny czy społeczności. Współczesność ze swoim szybkim tempem zmian nie sprzyja budowaniu trwałych i długich relacji. Obecnie często zmieniamy pracę lub mieszkanie czy nawet miasto, w którym żyjemy. Niektórzy wyjeżdżają daleko od swojego rodzinnego domu. Jeśli nawet wprowadzimy się gdzieś na stałe do jakiegoś domu to i tak możemy zaobserwować, jak w szybkim tempie zmieniają się sąsiedzi wokół nas. Powszechny pęd do indywidualizmu i zapracowanie także nie sprzyjają budowaniu sieci lokalnych społeczności czy nawet podtrzymywaniu przyjaźni. Dla niektórych wyjazd do rodziny czy nawet umówienie się z kimś na kawę to także większa logistyczna układanka. Bardzo potrzebujemy zakorzenienia w jakiejś grupie społecznej, bo to daje nam punkt odniesienia, stabilizuje nas i tworzy nasze poczucie tożsamości. Mało tego, potrzebujemy nie tylko byś częścią grupy, ale także mieć odniesienie do jakiegoś systemu wartości, tradycji i przekonań. Tymczasem współczesny świat zachęca nas do relatywizmu, który wyraża się w odchodzeniu od jakiegoś systemu wartości na rzeczy innego, zmienności norm i ocen moralnych, zmienności poglądów czy zwyczajów. Obecnie wszystko wydaje się względne i niepewne, brak nam jakiejś stałości, punktu oparcia. Sprzyja to pewnemu zagubieniu i powstawaniu chaosu. Wiele osób pogrążonych w depresji mówi o poczuciu braku sensu wynikającego właśnie z tego, że nie mają oni zakorzenienia ani w grupie społecznej, cierpią z powodu braku przyjaciół i samotności a często także są pozbawieni oparcia w postaci jasno sprecyzowanego systemu wartości czy w postaci wyznania. Kiedy czuję więź z innymi, kiedy mam poczucie bycia w rękach Boga, czy kiedy stoi za mną jakaś grupa, z którą się utożsamiam – mam grunt pod nogami, nie jestem sam, nie jestem bezradny.  Poczucie więzi z innymi, ze światem, z wartościami większymi od nas, z Bogiem nadaje sens naszemu życiu. Bez tego połączenia czujemy się oderwani, puści, bez tożsamości, bez korzeni. Leży w nas głęboko zakorzeniona potrzeba sensu, potrzeba bycia częścią czegoś większego od nas. Czasami osobom w depresji pomaga kontakt z naturą, medytowanie nad tym połączeniem między nami a naszym biologicznym otoczeniem, doświadczenie tego, że jesteśmy częścią świata tak samo ważną jak wszystkie inne.

Depresja z powodu przepracowania

W tym wypadku depresję często poprzedza stan wypalenia zawodowego, który objawia się: utratą pierwotnego entuzjazmu do pracy, poczuciem zmęczenia, odczuwaniem większej irytacji w kontakcie z osobami, z którymi się pracuje, przyjęcie pewnej cynicznej postawy wobec swoich klientów oraz na końcu – zwątpieniem we własne kompetencje. Jednym z powodów przepracowywania się jest postawa perfekcjonizmu, czyli dążenia do realizacji jakiegoś idealnego celu. Bierzemy na siebie zbyt wiele lub chcemy osiągnąć idealny efekt. Także wtedy, gdy w naszym życiu dzieje się zbyt dużo i zbyt szybko, możemy poczuć się przytłoczeni, zmęczeni i wypaleni. Nieumiejętność odmawiania, lęk przed niepewnością, poczucie wartości zależne od efektów naszej pracy, nieumiejętność odpoczywania, stałe porównywanie się z innymi – sprzyjają powstawaniu depresji na tle przepracowania. Potrzebujemy równowagi i pewnego rytmu w naszym życiu. Po wysiłku potrzebujemy odprężenia. Nasza biologia jest zakotwiczona w różnych rytmach, po wdechu następuje wydech, po skurczu – rozkurcz, po napięciu – odprężenie, po aktywności – sen. Przełączanie się między tymi różnymi fazami jest dla nas czymś naturalnym, wszystko w nas pulsuje i przechodzi od jednej fazy w drugą. Niebezpiecznie jest utknąć w jednej fazie. Przepracowując się tracimy łączność z ważnymi dla nas wartościami, zaniedbujemy swoje potrzeby, czujemy się sfrustrowani i osamotnieni, mierzymy się z poczuciem winy z powodu braku czasu dla bliskich. Wiele osób narzeka na życie w kołowrotku, na brak czasu, na pośpiech. Tracimy sens będąc nieustannie w biegu. Stajemy się niewolnikiem własnego surowego i perfekcjonistycznego sumienia. Zawsze niezadowoleni z siebie, fiksujemy się na pracy czy licznych inicjatywach usiłując w ten sposób wykreować jakiś idealny obraz siebie. Usiłujemy pracą i osiągnięciami zasłużyć na akceptację, miłość, poczuć własną wartość. Wydaje nam się, że osiągniecie wyznaczonego celu uczyni nas zdolnymi znieść siebie samych i poczuć się nieco lepiej. Bardzo często rozczarowujemy się, gdy okazuje się, że cel który osiągnęliśmy wcale nie sprawił, że jesteśmy trwale szczęśliwi. Stopniowo nagradzająca wartość sukcesów traci swój smak. Duży i nowy dom cieszy przez chwilę, wymarzona praca z czasem powszednieje, nawet egzotyczne wakacje potrafią już męczyć, a w tle kotłuje się myśl, czy to wszystko było warte czasu i wysiłku, zaniedbywania siebie i bliskich.

Żeby odżyło nasze serce potrzebujemy więc więzi z innymi ludźmi, odniesienia do wartości a także witalności płynącej z równowagi między pracą a odpoczynkiem, wysiłkiem a odprężeniem.

Kategorie tego wpisu


Emocje Zdrowie psychiczne

Podobne wpisy na blogu